Siostry Miłosierdzia w posłudze w czasie pandemii

Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo do Polski przybyły w 1652 roku na prośbę Królowej Marii Ludwiki Gonzagi, żony Króla Jana Kazimierza. W całej historii zbawienia Bóg posługiwał się ludźmi do realizacji swoich zbawczych zamiarów. Największym przykładem był sam Jezus Chrystus, Syn Boży, Druga Osoba Trójcy Świętej, który zechciał narodzić się z Najświętszej Maryi Panny jako prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, by zbawić ludzkość od grzechów. Tak i w tym przypadku Bóg posłużył się Królową Marią Ludwiką, by przez jej osobę sprowadzić do Polski Siostry Miłosierdzia. Był to czas najazdu szwedzkiego a jednocześnie panującej zarazy. Królowa pragnęła, aby Siostry zajęły się chorymi i biednymi. Przybyły trzy Siostry francuskie, które od razu zajęły się potrzebującymi. „Szalejąca zaraza nie oszczędziła też Sióstr Miłosierdzia. Jej ofiarą padła S. Małgorzata Moreau. Zmarła 17 września 1660 r., w 37 roku życia, po ośmiu latach pracy w Polsce. Była to pierwsza ofiara rozwijającej się misji polskiej; ofiara, która w przyszłości wspaniale zaowocowała”.

Tak wtedy jak i dzisiaj Bóg nadal posługuje się tymi, którzy na Jego wezwanie odpowiedzą z miłością i oddaniem się Jego sprawie. Bóg zawsze troszczy się o swoje dzieci. Także i dziś. Charyzmat wincentyński jest nadal realizowany  w tych warunkach w jakich przyszło nam żyć. Siostry Miłosierdzia są tam, gdzie Bóg je posyła.

Panująca dziś pandemia koronawirusa zmobilizowała Siostry do szybkiej odpowiedzi na naglące wyzwania. Siostry nie tylko nie pozostawiły potrzebujących bez pomocy, ale też wielkodusznie odpowiedziały na konkretne wezwania tam, gdzie były braki personalne: w Domach Opieki, w szpitalu czy wizyty u osób samotnych.

„Miłość jest twórcza aż do nieskończoności” –mawiał św. Wincenty. Siostry wychowawczynie poświęcają swój czas i siły wśród chorych i starszych w Domach Opieki prowadzonych przez Prowincję, także angażują się w pracy na oddziale chirurgii w szpitalu na Bródnie w Warszawie. Inne szyją maseczki na twarz, wciąż przydatne.  Te, które już pracują jako pielęgniarki w różnych szpitalach w Prowincji lub jako lekarz stomatolog, także angażują się, by móc odciążyć personel.

Jesteśmy Bogu wdzięczne, że może się posłużyć słabymi narzędziami w dziele miłosierdzia i niesienia pomocy nie tylko poprzez konkretną pracę rąk, ale też dobrego słowa i uśmiechu, którego tak bardzo dziś potrzeba. Wszystkich powierzamy naszej najlepszej Matce, Maryi, Patronki tego miesiąca: wszystkich chorych, samotnych, utrudzonych, a  także wszystkich, którzy im służą w jakikolwiek sposób. Niech Niepokalana ma wszystkich w swojej opiece.

Jestem Bogu wdzięczna,  że w tym trudnym dla nas wszystkich czasie pandemii koronawirusa, mogę służyć chorym na oddziale chirurgii w szpitalu Bródnowskim w Warszawie.

Zawsze, kiedy pochylam sie nad człowiekiem chorym – pochylam się nad Chrystusem, który cierpi w człowieku. Choć w szpitalu wielu pacjentów nie wie, że jestem siostrą zakonną, bo noszę strój taki jaki nosi reszta personelu szpitala, jednak jest coś, co mnie zdradza. A mianowicie – relacja z JEZUSEM.

Świadczy o tym pewne zdarzenie. Pomagałam się ubrać jednemu z pacjentów. W pewnym momencie powiedział: „Dziękuję” i dodał: „Miałem wrażenie jakby sam Bóg mi pomagał”. Uśmiechnęłam się i powiedziałam: „Tak, ma Pan rację”.

W kontakcie z chorymi odkryłam, że mierzy się moje człowieczeństwo. Dzisiejszy świat lansuje młodość, zdrowie. Jakoś nie znajduje miejsca na starość i chorobę. Moją obecnością pośród chorych chcę im pokazać, że jest miejsce dla ludzi chorych i starszych.

 

Wolontariuszka s. Mariola