Wśród chorych – S. Teresa

,,Bóg z radością przyjmuje posługę ofiarowaną ubogim chorym i traktuje ją jako ofiarowaną sobie samemu.”

św. Wincenty a Paulo

Te słowa Św. Wincentego są potwierdzeniem tego co było pragnieniem mojego serca, kiedy rozpoczynałam posługę w Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia. Pomoc tym, którzy cierpią to było to, do czego czułam się powołana. I tak chorzy, sale szpitalne – to od wielu lat środowisko, w którym staram się realizować charyzmat Św. Wincentego. I choć miejsca posługi są różne to cierpienie człowieka, zarówno fizyczne jak i duchowe, wszędzie ma podobne oblicze. Chorzy oczekują, aby zatroszczyć się o ich ciało, dostrzec pilne potrzeby, zaradzić ograniczeniom jakie niesie chwilowa niedyspozycja. Łóżko chorego to na pewnym etapie ,,cały jego świat” i trzeba zatroszczyć się o to, aby było mu w nim jak najwygodniej – te słowa często słyszałam z ust mojej instruktorki pielęgniarstwa, kiedy uczyłam się jak pielęgnować chorego. Staram się je zawsze pamiętać ile razy staję twarzą w twarz z człowiekiem cierpiącym.  Ale choroba, szpital, to dla chorego często  okazja do refleksji nad ważnymi sprawami, nad którymi w codziennym pośpiechu i zabieganiu  nie ma czasu się zatrzymać . Obecność siostry zakonnej ośmiela do zwierzeń oraz do stawiania pytań i to tych nie najłatwiejszych, padają pytania  o sens cierpienia, o to co dalej,  o wieczność. To czego chorzy oczekują to obecność, wsparcie i nadzieja oraz odrobina uwagi, aby wysłuchać tego, co boli, co jest trudne do zaakceptowania i przyjęcia. Czasem trzeba coś powiedzieć a czasem nie mówić nic tylko być i słuchać. Pozwolić komuś na łzy a czasem razem z nim się wzruszyć. Często  okazuje się to skutecznym środkiem znieczulającym, lepszym niż najlepszy lek przeciwbólowy. Obowiązkowo muszę mieć przy sobie zawsze  zapasowy różaniec, bo jeśli jakaś starsza pani zapomni zabrać swój z domu to natychmiast poruszy wszystkich wokół, żeby zawołać tę siostrę w weloniku, bo ona na pewno ma różaniec. Obecność siostry w oddziale szpitalnym to takie ,,małe światełko”, które wskaże drogę do kaplicy, zadzwoni po kapłana jeśli  życie ociera się o  wieczność, podaruje słowa pocieszenia i nadziei zmartwionej rodzinie, która lęka się o swojego najbliższego. A po skończonej pracy przyniesie wszystkie te troski do kaplicy i złoży je Jezusowi, Najlepszemu Lekarzowi.  

s.Teresa