Moje spotkanie z Benedyktem XVI

Z poddaniem się Bożej Opatrzności stajemy dziś przed Bogiem, by podziękować Mu za dar życia i powołania, za piękne a zarazem trudne pasterzowanie Ojca Świętego Benedykta XVI, za Jego wierność Ewangelii i Kościołowi; za wszystkie łaski i dobro, które było udziałem Papieża, a także za ten ostatni czas, który spędził w samotności z Panem na modlitwie za Kościół, za nas i za światem. Dziś, w godzinach porannych, Pan powołał naszego kochanego Papieża do siebie. Na myśl przychodzą w takich chwilach wspomnienia związane z Jego osobą. Liliane dzieli się również takim wspomnieniem, którego doświadczyła podczas „spotkania” z Ojcem Świętym Benedyktem XVI w Paryżu. Wspomnienie zostało opublikowane na łamach Echa Zgromadzenia.  

„Przybyłam do Paryża, aby odebrać z lotniska moją przyjaciółkę z Ameryki, Lori. Tak się złożyło, że w tym samym czasie przybył z wizytą do stolicy także Papież. Hotel, gdzie zamieszkałyśmy wraz z Lori, znajduje się przy alei de la Bourbonnais, między Pałacem Inwalidów a wieżą Eiffela. Byłyśmy, zatem dokładnie na drodze, którą miał przejeżdżać Benedykt XVI. Muszę przyznać, że podczas 40 lat mojego pobytu w Stanach Zjednoczonych Papież nie miał wielkiego znaczenia w moim życiu, co więcej, nie był on moim ulubieńcem. Uważałam go za człowieka zimnego i bardzo surowego w sposobie myślenia. Tak myślałam do dnia, kiedy moje spojrzenie spotkało się z jego spojrzeniem.

Papież Benedykt XVI (1927-2022)

Dotarłyśmy razem z Lori do hotelu jeszcze przed południem, i postanowiłyśmy pójść na spacer po dzielnicy, by podziwiać zabytki. Wychodząc, natknęłyśmy się na barierki i policję, która zabroniła nam przejść na drugą stronę ulicy. Policjanci wyjaśnili nam, że Papież udaje się do Lourdes i że będzie przejeżdżał obok nas w „papamobile”. Zostałyśmy zatem z Lori na chodniku w pierwszym rzędzie. Rozmawiając, doszłyśmy do wniosku, że chociaż jest nam on raczej obojętny, to ciekawą rzeczą będzie go zobaczyć.

Gdy „papamobile” do nas się zbliżał, byłam zafascynowana tym samochodem, a potem wewnątrz zobaczyłam Papieża, który pozdrawiał ludzi gestem swojej ręki. Jego życzliwy uśmiech wywierał na wszystkich wielkie wrażenie. Potem Benedykt XVI znalazł się na wysokości, gdzie stałam i nagle miałam wrażenie, że patrzy na mnie i że osobiście uśmiecha się do mnie. Odczułam głębokie wzruszenie, kiedy popatrzył na mnie. Wydawało mi się, że to sam Bóg, przez niego, na mnie patrzy, a moje serce jakby się całkiem zmieniało. Kilka sekund później Lori odwróciła się do mnie mówiąc, że Papież spojrzał jej prosto w oczy. Myślę, że Benedykt XVI patrzy na ludzi w specjalny sposób, aby przekazać im miłość Chrystusa, który w nim mieszka. To, co odczułam w głębi serca przywołało mi na pamięć doświadczenie Zacheusza, który kierowany ciekawością chciał zobaczyć Jezusa, a dzięki pełnemu miłości spojrzeniu Jezusa zmienił swój sposób patrzenia i życia. Od tego dnia, również i ja zupełnie inaczej patrzę na Kościół i na jego duchowego Przewodnika.

Gdy zobaczyłam w telewizji tłum wiernych przybyłych na Eucharystię sprawowaną na Placu Inwalidów pod przewodnictwem Papieża, to zrozumiałam jak bardzo ważnym dla chrześcijan jest posiadanie pasterza, który dodaje im otuchy, kocha ich i gromadzi. Wizyta ta wzbudziła w całym Paryżu wielki ruch braterstwa, wzbudzając w każdym pragnienie dzielenia się tym co jest w nim najlepsze.

Spojrzenie Benedykta XVI naprawdę zmieniło coś w moim życiu. Odkryłam w nim człowieka tak bardzo zafascynowanego prawdą, że ma odwagę jasno przypominać światu wartości Ewangelii. Teraz lepiej rozumiem dobroć Pana, który okazuje nam swoją miłość dając nam Papieża, by chronić nas przed życiem bez hamulców, pełnym chaosu i by nam przypominać, w porę i nie w porę, byśmy wybierali prawdziwe szczęście według Bożego Serca”.

Liliane, Quasi-Prowincja. Echa Zgromadzenia, wrzesień-październik nr 5/2008.