Jezu, ufam Tobie

Od dzieciństwa pamiętam w pokoju wiszący w centralnym miejscu obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa (z wieczną lampką – spełnionym marzeniem mojej Mamy). Po obu stronach dwa małe czarno-białe obrazki w srebrnego koloru ramkach: Niepokalanej i Miłosiernego Pana Jezusa z  napisem „Jezu, ufam Tobie”.

Poniżej, już na stole stał Krzyż, figurka Niepokalanej i dwie świece oraz żywe kwiaty (zimą w doniczkach), a już od wczesnej wiosny z ogrodu, które chętnie od dziecka zrywałam i układałam w dwa wazony tak w miarę symetrycznie. Zawsze leżały różańce Rodziców i Modlitewniki. To przy tym domowym ołtarzyku, każdego dnia, rano i wieczorem, już po całodziennej pracy, po odrobieniu lekcji, klękaliśmy całą Rodziną, by odmówić codzienny pacierz, kończąc go 3-krotnym wezwaniem: „Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami”.

Potem, już w Zgromadzeniu, dostałam piękny obraz Pana Jezusa Miłosiernego. Oczywiście, trafił do Rodzinnego Domu i tam zajął należne Mu miejsce. W czasie mojego pobytu w Seminarium (nowicjacie) został przywrócony kult Jezusa Miłosiernego. Był to przełom lat 70-tych i 80-tych. Wyruszałyśmy więc, w każdy pierwszy piątek miesiąca, na drugą stronę Wisły, na Pragę, do przepięknego kościoła pw. Św. Floriana, by wspólnie z ludem  Warszawy, śpiewem Koronki do Bożego Miłosierdzia wołać: ”Jezu, ufam Tobie”. Jakże gorąco prosiliśmy za zniewoloną i udręczoną Ojczyznę, za Kościół święty i cały świat: ”dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i świata całego”.

Tuż przed złożeniem pierwszych Ślubów Świętych, prosiłam Pana Jezusa Miłosiernego przez wstawiennictwo Jego Niepokalanej Matki o pewną łaskę… Zostałam wysłuchana i odtąd Jemu oddana na zawsze, wołam: „Jezu, ufam Tobie”. I chociaż nie dorastam wzniosłości powołania prawdziwej Siostry Miłosierdzia o jakiej marzył św. Wincenty, to ufam Bożemu Miłosierdziu. Chcę jak św. Tereska od Dzieciątka Jezus wdrapywać się wytrwale, bodaj na pierwszy stopień, by Jezus widząc pragnienie mojego serca zabrał mnie swoją „windą” do Nieba.